Zaznacz stronę

rzecze Budda Chinaski

recenzja

„Litry whisky, wyścigi konne i niepytające o wiele prostytutki – to dzięki nim żył i pisał amerykański poeta i prozaik Charles Bukowski. Na kanwie jego twórczości powstał rewelacyjny spektakl „rzecze Budda Chinaski” z Justyną Szafran w roli głównej.

Twórczość zmarłego w połowie lat 90. Charlesa Bukowskiego odwołuje się do świata podziemnego, miejskiego i ulicznego życia, tanich spelunek i barów, pełnych dziwek i alkoholików, egzystujących gdzieś na peryferiach społecznego mainstreamu. Tam właśnie mieszka prawda o człowieku, prawda, która strumieniami wylewa się z cynicznych, ironicznych i gorzkich tekstów uzależnionego od hazardu, narkotyków, alkoholu i hurtowego seksu skandalisty. Jego wiersze i opowiadania – właśnie dzięki prostocie, wulgarności, a przy tym niesłychanej człowieczej mądrości – elektryzują do dziś.

Zelektryzowały także Cezarego Studniaka i Justynę Szafran, którzy na małej scenie Capitolu przygotowali spektakl „rzecze Budda Chinaski”. Oto znajdujemy się w sypialni: zbarłożone łóżko, obok radio, puste butelki, spustoszona paczka fajek i niedopite piwo.
Sceneria wyjęta wprost z opowiadań pisarza. Jest noc. W roli głównej i jedynej oglądamy Frances, alter ego pisarza, jedną z bohaterek jego tekstów, a także partnerkę życiową, matkę jego jedynego dziecka.

Justyna Szafran stworzyła kreację zapierającą dech w piersiach. Żonglując dramaturgią przedstawienia, z cicho łkającej w łóżku samotnej i zagubionej kobiety, wciela się w wampa z podrzędnej tancbudy albo w rozgorączkowaną furiatkę. Frances wraz z kolejnymi łykami złocistego ballantinesa podkręca tempo spektaklu, rozpędza swe paranoje, tonie w alkoholowej malignie.

I z całą gamą emocji i napięcia śpiewa wiersze Bukowskiego. Wiersze pisane językiem odartym z metafor, potocznym, pełnym wyrażeń slangowych i wulgaryzmów, z których wyłania się obraz samotnego i bezradnego człowieka, miotającego się w codzienności, uwikłanego w pożądanie, seks i zazdrość.

To jedna z największych zalet tego monodramu, a także wielka klasa samej aktorki – Szafran pozwala nam poznać twórczość Bukowskiego, ale swą rolą nie przykrywa treści. Moc wrażeń podczas tego wieczoru potęgował świetny kwartet rozrzuconych po sali muzyków, kameralność miejsca oraz bliskość – na wyciągnięcie ręki – publiczności.

Stojąca owacja jak najbardziej zasłużona!”

„Gazeta Wyborcza”, 13 marca 2007, Wrocław
Płonąc w wodzie, tonąc w ogniu
Grzegorz Cholewa