Łagodna
recenzja
”Ona mieszka w miasteczku cud, w Buenos Aires. Taksówką jeździ do Moulin Rouge, ma przyjaciela clowna, kochanka malarza, śpiewa kołysanki Rosemary.Potrafi być łagodna, ale z zazdrości umie też wyłamać konkurentce dwa serdeczne palce u nóg, jemu czule szepcząc: Dam Ci serce kochany oraz inne organy…
Gdyby połączyć wszystkie piosenki zaśpiewane przez Justynę Szafran, wyszłaby z tego tragikomiczna historia kobiety po przejściach. I wyszła, bo jej recital „Łagodna” to opowieść wyśpiewana, zanucona, rozwrzeszczana, wyszeptana, wyjęczana, powiedziana, przemilczana – jednym ciągiem z małymi przystankami na złapanie mocnego oddechu i otarcie w kącie łzy, która – prawdziwa czy zagrana – pojawiła się na twarzy aktorki.
Gdyby połączyć wszystkie piosenki zaśpiewane przez Justynę Szafran, wyszłaby z tego tragikomiczna historia kobiety po przejściach. I wyszła, bo jej recital „Łagodna” to opowieść wyśpiewana, zanucona, rozwrzeszczana, wyszeptana, wyjęczana, powiedziana, przemilczana – jednym ciągiem z małymi przystankami na złapanie mocnego oddechu i otarcie w kącie łzy, która – prawdziwa czy zagrana – pojawiła się na twarzy aktorki.
Kiedy śpiewa, czasem wygląda dość koślawie. Nogi trochę wykrzywione, stopy do wewnątrz, sukienka wisi niedbale na biodrach, jedno ramię wyżej od drugiego. Potem jednak prostuje się nagle. I już jest silna. I frapująco piękna. Z każdą piosenką tego wieczoru atmosfera gęstniała od szczęść i nieszczęść wyśpiewanych na nuty Komedy, Satanowskiego, Piazzoli czy Możdżera. Zgęstniała w końcu jak poczciwa zatoka, która straszy opodal sinicami. I wtedy przyszedł czas na oklaski do bólu rąk i na tupanie w podłogę. I na bisy.”
Piotr Jacoń „Dziennik Bałtycki”